Czy lubicie lastryko?
lastryko, lastrico, terazzo, podłoga, lata '60, mid-century-modern,modernizm, projektowanie wnętrz
24035
post-template-default,single,single-post,postid-24035,single-format-standard,bridge-core-2.8.7,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-27.1,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,wpb-js-composer js-comp-ver-6.0.3,vc_responsive

Czy lubicie lastryko?

I czy lastryko w ogóle da się lubić? Moim zdaniem nie. W grę wchodzi tylko miłość albo nienawiść.  Dzielimy się na koneserów lat sześćdziesiątych, którzy z zachwytem obserwują powrót tego materiału na salony, oraz tych na stałe straumatyzowanych wspomnieniami domu wujostwa i porządkami na cmentarzu (“mi się to kojarzy z nagrobkiem”).

Lastryko, znane również jako terazzo, to nic innego jak konglomerat kamienno -cementowy. Prościej: w masie cementowej zatapia się drobinki marmuru, granitu, bazaltu. Całość daje powierzchnię doskonałą do wielokrotnego szlifowania na połysk, która jednak może pozostać chropowata. Myli się, kto przepis ten datuje na ubiegłe stulecie -znany był już w neolicie, a dekoracyjne wzory z lastrico oglądać można między innymi w wydobytych spod popiołu Wezuwiusza Pompejach.

Technologia produkcji posadzki daje ogromne możliwości -efekt końcowy będzie zupełnie różny, w zależności od koloru i wielkości kruszywa. Grys bywa tak drobny, że kolory zmieszają się w oku patrzącego, lub bardzo duży, jeśli do produkcji zostaną wykorzystane np rozbite resztki marmurowych płyt. Do tego cement można barwić na dowolny kolor. Dlatego finalny efekt czasem przypomina szary, szkolny parapet (chwilowo pominę inne skojarzenia), a innym razem obraz Joan Miró lub rzeźbę Alexandra Caldera.

Materiał przeżywa swój renesans, na rynku rozkwitają firmy, które posługują się tradycyjną technologią -wykonawcy posadzek, a także producenci gotowych płyt terazzo lub mebli wykonanych z ich wykorzystaniem.

Alternatywą jest bogaty wybór płyt gresowych inspirowanych lastrykiem -serie takich marek jak Florim czy Fioranese (pod ich nazwami podlinkowałam Wam moje ulubione kolekcje) śmiało można zaliczyć w poczet najlepszego włoskiego wzornictwa. Ich przewagą jest brak potrzeby regularnej konserwacji. Wypalana w temperaturze powyżej 1000 °C i prasowana pod naciskiem niemal tony na cm2 ceramika charakteryzuje się bardzo niską nasiąkliwością, więc nawet bardzo jasnej płytce niestraszny  gorący olej i czerwone wino. Bardzo cenię gres o tej strukturze, ponieważ doskonale „gubi” ona fugi; eliminując efekt „siatki”, daje wrażenie jednolitej powierzchni. To także doskonałe rozwiązanie dla tych, którym sen z powiek spędzają widoczne okruchy na kuchennej podłodze, włosy w łazience lub ślady błota przy drzwiach wejściowych.

Kochacie, czy wręcz odwrotnie? Z przyjemnością usłyszę Wasze opinie.

 

Miłego weekendu, KD

[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]

No Comments

Post A Comment