23 lut Dom z duszą
To jeden z najszczerszych komplementów, którymi można obdarzyć wnętrze. Słychać w nim podziw, tęsknotę, rozmarzenie, czasem odrobinę zazdrości. Na początek mały eksperyment. Zamknij oczy. Dom z duszą (tak, to może być mieszkanie). Gdzie jesteś?
Ja widzę mieszkanie w przedwojennej kamienicy. Później pojawiają się inne wspomnienia domów i mieszkań “z duszą”, należących do moich klientów i przyjaciół – część powstała w dwudziestym pierwszym wieku. Niewiele mają ze sobą wspólnego, ale każda z tych przestrzeni jest wyjątkowa: budzi zachwyt i odrobinę zaskakuje.
Spotkałam się ze stwierdzeniem, że “dom z duszą” to taki, który odzwierciedla charakter właścicieli. Pomysł niezły, lecz niedoskonały. Czy w takim razie “dom z duszą” to taki ze zdjęciami dzieci na ścianach lub pamiątkami z wakacji postawionymi na komodzie? Zdarza się, że mój rozmówca przeciwstawia to pojęcie nowoczesnej przestrzeni zaprojektowanej przez architekta. Czy opuszczony i zupełnie pozbawiony mebli i dodatków dworek polski o doskonale przemyślanych proporcjach nie spełnia kryteriów? Dom z duszą. Tylko czyją?
Moja przyjaciółka Ania Rude Oko Kowalewska powiedziała kiedyś o takim mieszkaniu: „To znaczy, że ktoś na nie wydał pieniądze, poświęcił swój czas, dobrał uważnie elementy. Że nie było mu wszystko jedno”. Bardzo podoba mi się taka otwarta definicja, bo to “nie-wszystko-jedno”, czy inaczej – to, jak i komu zależy, oznacza całe mnóstwo możliwych scenariuszy.
Bo zawiera w sobie czułe spojrzenie w historię budynku, przywrócenie świetności jego historycznym elementom. Na przykład godziny spędzone na odkuwaniu przykrytej tynkiem cegły czy ratowanie mocno zniszczonego, ale nadal pięknego parkietu. Trudną renowację oryginalnej stolarki z przedwojennej kamienicy.
Troskę o rodzinne pamiątki. Klaudyna Hebda opublikowała na swoim blogu post o tym, że zdecydowała się na gruntowny remont domu po dziadkach, mimo że z perspektywy czysto finansowej nie ma to wielkiego sensu. Mocno kibicuję.
Dbałość o detal i staranną pracę wykonawcy, który spędził długie godziny na układaniu płytek. W tej kategorii często wygrywają historyczne wnętrza -przez rzadko już spotykaną jakość rzemiosła i widoczną w każdym calu staranność. Każdy zachowany detal jest wizytówką jakości wielopokoleniowego zakładu rzemieślniczego, który sam dawno przestał już istnieć.
Pasję majsterkowania właściciela, który po godzinach pracy z dbałością wykańcza mieszkanie dla swojej rodziny.
Zaangażowanie całej rodziny przy powstawaniu domu (zawsze bardzo mnie porusza, kiedy jako projektant w takiej sytuacji uczestniczę!)
Inwestycję w projekt wnętrz.
Długie godziny spędzone na olx i spacery na targ staroci. Antyki opowiadają historię swojego autora, pierwszego i każdego kolejnego użytkownika.
Zakup niesamowicie drogiej lampy doskonałej włoskiej marki.
Wieczory spędzone na instagramie w poszukiwaniu fascynującej, młodej sztuki.
Eksponowanie w salonie prac zaprzyjaźnionych artystów i ukochanych plakatów filmowych.
Wypady na giełdę kwiatową i troskliwa opieka nad domową dżunglą.
Kilkukrotne przemeblowanie salonu (tylko?) po to, by muzyka płynąca z głośników brzmiała doskonale.
Dlatego to właśnie takie przestrzenie należą do najbardziej fotogenicznych, jednocześnie najchętniej dajemy się do nich zaprosić -w realu i w czasie lektury bloga lub kolorowego czasopisma. Lubimy słuchać historii, która jest o kimś. Lubimy doświadczać innych ludzi poprzez to, co i jak zrobili. Lubimy podglądać.
Czy takie wnętrze może wyjść spod ręki projektanta? Zdecydowanie. Spójrzcie tylko na projekty Jamie Hayona! Wymaga to jednak zaangażowania i uważności, czasu. Wsłuchania się w potrzeby użytkowników i rzetelnego dialogu z projektowaną przestrzenią. To przeciwieństwo powielania popularnych rozwiązań, które doprowadzi do stworzenia przestrzeni poprawnej i anonimowej.
A czym jest dla Was “dom z duszą”? W jakie miejsce przeniosło Was pytanie na początku strony?
KD
No Comments